Grażyna Wnuk (Prezes): 500 481 405
Paweł Goleman (Zawadka): 607 062 886
kontakt.skpb.lublin@gmail.com

Drugi dzień slajdów – Irlandia

Drugi dzień slajdów – Irlandia

Już dzisiaj drugi dzień slajdów z naszej serii „Wschód, Zachód, Południe”! Tym razem zapraszamy na pokaz „Irlandia w siedmiu odsłonach”, który poprowadzi kierowniczka kursu SKPB, Anka Śliwa. Na spotkaniu dodatkowo będzie można dowiedzieć się paru rzeczy o kursie i dołączyć do grona kursantów 🙂

Na zachętę publikujemy fragment relacji Ani z Irlandii. Całość pojawi się na stronie już wkrótce 🙂 Zapraszamy do lektury i czekamy na Was na slajdach dzisiaj o godzinie 18 na WMFiI UMCS, sala F4.

 

Irlandia w siedmiu odsłonach

Lipcowe wczesne popołudnie. Prosta szosa między Zatoką Clew a łysymi, pokrytymi wrzosowiskami górami. Autobusu niet, choć jestem tylko 10 kilometrów od całkiem sporego miasteczka Westport. Perspektywa deptania asfaltu przez te 10 kilometrów sprawia, że zaczynam łapać stopa. Śmigają campery i osobówki ale nikt nawet nie zwalnia. Po jakimś czasie zatrzymuje się furgonetka. Dwóch facetów, mieszczę się jako trzecia w szoferce. Krótka rozmowa po angielsku a potem kierowca wyciąga telefon i zaczyna po polsku rozmawiać z żoną. Kiedy kończy witam się już po polsku i po chwili pada: Co tu robisz? – Jestem na wakacjach. I słyszę: No chyba cię poj… Tu? Na wakacje? To nie miałaś lepszego miejsca?

Ano wygląda na to, że nie miałam. Czasem jako dzieci coś sobie wymarzymy. Ja wymarzyłam sobie Irlandię. Kiedy miałam ze 13 lat chyba. Wymyśliłam sobie wtedy, że objadę ją całą. Od tego czasu zdarzyło mi się być na wyspie 3 razy – na stypendium w Belfaście oraz u znajomych w Republice. Ale teraz przyszedł czas na prawdziwy wyjazd. Samotne 2 tygodnie spędzone prawie w całości na zachodnim wybrzeżu. Siedem różnych odsłon Zielonej Wyspy.

Odsłona pierwsza: przyjazna stolica

Dublin - Trinity College

Dublin – Trinity College

Początek i koniec mojej irlandzkiej przygody wypadł w Dublinie. Ze względu przede wszystkim na podróż samolotem. Kiedyś już zdarzyło mi się odwiedzić to miasto ale teraz czasu było więcej. Na spokojny spacer, poznanie miejsc spoza ścisłego centrum czy zajście do Temple Bar wieczorem. Choć Dublin nie może się poszczycić jakimiś super wspaniałymi zabytkami to wcale nie jest nudny. Porozrzucane w różnych miejscach czekają tu na „odkrywców” romańskie budowle, piękne parki czy urokliwe uliczki pełne pubów. Miasto niby niepozorne a fascynujące. Także przebudowanymi dokami u ujścia rzeki Liffey. Urzekły mnie też przedmieścia. A konkretnie leżące w zasięgu miejskiej kolejki Howth. Morze, wzgórza, po których można spacerować wśród wrzosowisk by w pół godziny wrócić do centrum były świetnym pomysłem na niedzielne popołudnie. A sam Dublin jako start i finisz wyjazdu sprawdził się znakomicie.

Howth - spacer po wzgórzach

Howth – spacer po wzgórzach

Odsłona druga: klify i wzgórza Achill

Wyspa Achill - plaża Keem

Wyspa Achill – plaża Keem

Szybki skok na drugą stronę Irlandii i w poniedziałek wieczór wysiadłam na wyspie Achill. Największej i połączonej z resztą lądu mostem. Wysiadłam i wiatr wprost zbił mnie z nóg. Kemping nad Atlantykiem targany był podmuchami, które niemal unosiły namioty. Rozbicie się było nie lada wyczynem. A potem przyszły nocne ulewy połączone z wichurą a ranek wstał mglisty i pochmurny z lecącą z nieba mżawką. Irlandzka pogoda okazała się jednak dość łaskawa i pozwoliła na wędrówkę. Z godziny na godzinę było lepiej (no może poza tymi trzema ulewami w ciągu dnia). A sama wyspa okazała się piękna. Bardzo zróżnicowana, z obłymi górami, ukrytymi w zatokach plażami i wznoszącymi się ponad nimi klifami.

Wyspa Achill

Wyspa Achill

Przekonałam się też, że chodzenie po wrzosowiskach i torfowiskach do przyjemności nie należy. A jak się jeszcze doda do tego jakąś pseudo kosówkę to już zabawa jest na całego. Dobrym pomysłem okazało się za to chodzenie ścieżkami wydeptanymi przez wszechobecne owce. Taka nauczka na przyszłość.

Odsłona trzecia: śladami świętego Patryka

Croagh Patrick

Croagh Patrick

Z wyspy Achill przeniosłam się do niedalekiego Westport. By zrealizować jedno z dziecięcych postanowień, a mianowicie wyjść na Croagh Patrick. 640 metrów npm na nikim wrażenia nie robi. Ale ten wypierdek potrafi nieźle dać w kość ponieważ druga połowa podejścia odbywa się po bardzo stromym, pokrytym jadącym spod nóg rumoszem zboczu. Na szczęście trafiłam na bardzo dobrą pogodę czyli niemal nie padało a mgła na szczycie połączona była z mroźnym wiatrem, który ją przeganiał. Na szczycie na serio żałowałam, że nie wzięłam czapki i rękawiczek. Niemniej dla widoku naprawdę warto tu wchodzić. Z góry zatoka Clew upstrzona niewielkimi wysepkami, które w rzeczywistości są czubkami polodowcowych wzgórz wygląda bajecznie. A do tego to jedno z najważniejszych irlandzkich centrów pielgrzymkowych związanych z postacią świętego Patryka. Jest tylko jeden mały problem. Z Westport jeździ tu tylko jeden autobus w tygodniu. Więc odległość trzeba pokonać pieszo lub liczyć na stopa, który nie zatrzymuje się zbyt często.

Zatoka Clew

Zatoka Clew

CDN 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.